WAŻNA INFORMACJA - strona korzysta z plików Cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania prezentowanej zawartości do potrzeb odwiedzających. Korzystanie z naszego serwisu internetowego bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci Twojego komputera.

Akademia Polskiej siatkówki

  
Dane do logowania
Wcześniej głosowałeś na ten artykuł. Nie ma sensu robić tego po raz drugi. Twój głos nie może zostać zapisany.

PIERWSZY KROK - Zagrają w Polsce

Październik 2006 r. Europejska Federacja Piłki Siatkowej przyznała Polsce organizację Mistrzostw Europy Kobiet w 2009 roku. Po raz pierwszy tak wielka siatkarska impreza miała zagościć nad Wisłą. Dzięki temu nasza żeńska reprezentacja nie musiała już martwić się o awans, zaczęła myśleć o medalach. Pojawiły się sugestie, że dobrze byłoby nawiązać do sukcesów kadry prowadzonej przez Andrzeja Niemczyka i powrócić na najwyższy stopień podium właśnie podczas tej imprezy - u siebie.

NOWY SKŁAD - Kadra marzeń?
Trener Jerzy Matlak nie miał łatwego zadania. Na mistrzostwach nie mogły zagrać zawodniczki, które były trzonem kadry. Kontuzje wyeliminowały Joannę Mirek, Annę Podolec, czy Katarzynę Skowrońską-Dolatę. Małgorzata Glinka urodziła dziecko i postanowiła zrobić sobie przerwę od występów w kadrze. W ostatniej chwili z gry zrezygnowała także Dorota Świeniewicz, która miała dość nagonki na forach internetowych. Wydawało się, że „rozsypana” reprezentacja Polski nie zagra o najwyższe cele. Chwilą prawdy miało być spotkanie z Hiszpanią.

PRZED MISTRZOSTWAMI - Przygotowania, przygotowania...
...do tej najważniejszej imprezy w sezonie trwały kilka miesięcy. W lutym kadrę przejął Jerzy Matlak. Pierwszym sprawdzianem był czerwcowy turniej w szwajcarskim Montreux, z udziałem najlepszych żeńskich reprezentacji. Polki zajęły piąte miejsce, pokonując Niemki 3:2. Po Volley Masters przyszedł czas na Puchar Piemontu w Turynie. Zdobyły go biało-czerwone, które w półfinale pokonały Włoszki, a w finale Japonki. Na koniec, po niezbyt udanym World Grand Prix, Polki wywalczyły w Rzeszowie awans na mistrzostwa świata w 2010 roku.

TRUDNY POCZĄTEK - Nie tak to miało wyglądać
Początek mistrzostw Europy i pierwsze rozczarowanie - Polki nie grają tak, jakby wszyscy tego oczekiwali. Pierwszy mecz z Hiszpanią, czyli teoretycznie słabym rywalem i… pięć setów. Spotkanie wygrane, ale po ciężkim boju. Pojawiają się wątpliwości - czy aby na pewno pierwsza czwórka jest w zasięgu Polek? Potem szybkie 3:0 z Chorwacją i na koniec zmagań w grupie A, znów trzysetowy mecz. Niestety, tym razem na korzyść Holenderek. Polki awansują do kolejnej fazy z jednym zwycięstwem na koncie.

PRESJA - Z nożem na gardle
Eksperci wyrokowali - nasza reprezentacja praktycznie straciła szansę na półfinał. Dziewczyny wiedziały - przegrają z Belgią w pierwszym spotkaniu grupy E i mogą zapomnieć o medalach. Niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończą się kolejne mecze, ten muszą wygrać. Była presja, a do tego - z powodów rodzinnych trener Jerzy Matlak nie mógł dalej prowadzić drużyny. Polki postanowiły udowodnić, że za wcześnie zostały skreślone. Mimo, że w łódzkiej Arenie było raptem niecałe 8 tys. kibiców (najmniej, jeśli chodzi o spotkania Polek), biało-czerwone pokonały Belgię 3:1 i pozostały w grze.

WAŻNE ZWYCIĘSTWA - O wszystko
Mecze „o wszystko” stały się specjalnością Polek (przynajmniej na tegorocznych mistrzostwach Europy). Zwycięstwo nad Belgią pozwoliło zachować szanse na awans do półfinału, ale tylko na jeden dzień. Kolejne spotkanie – z Rosją – miało przedłużyć nadzieje o następne 24 godziny. I przedłużyło. Rosjanki nie były w najlepszej dyspozycji, co wykorzystały Polki wygrywając 3:1. Duża w tym zasługa Joanny Kaczor, która zdobyła aż 24 punkty. Biało-czerwone największą przewagę miały w ataku. Zdobyły 60 „oczek”, Rosjanki – 48.

BEZ KALKULACJI - Pomocne Holenderki...
Z meczu na mecz, coraz częściej pojawiała się myśl, że półfinał może stać się naszym udziałem. O wszystkim zdecydować miały dwa ostatnie mecze tej fazy rozgrywek. Polki – chcąc awansować – musiały nie tylko wygrać z Bułgarią, ale i trzymać kciuki za Zwycięstwo Holenderek. Kibicowała im cała hala, a „Pomarańczowe” odwdzięczyły się pokonując Rosję 3:2. – Wystarczy Wam taki wynik? – pytała po meczu Manon Flier, późniejsza najlepsza zawodniczka turnieju. Wystarczył, a po czymś takim Polki nie mogły nie awansować. Biało-czerwone wygrały z Bułgarią 3:1.

...ale nie do końca
O miejsce w finale Polki zagrały z Holandią. Już raz w tych mistrzostwach – w fazie grupowej – nie udało im się pokonać „Pomarańczowych”. Kibice liczyli po cichu, że tym razem wynik będzie odwrotny. Niestety – przeliczyli się. Holenderki grały bardzo dobrze. Na siatce przeważały przede wszystkim w bloku (zdobyły 12 punktów, Polki – 3). Najskuteczniejszą siatkarką – tradycyjnie już – była Manon Flier. Nasze kadrowiczki przegrały 1:3 i na pocieszenie pozostała im walka o brązowy medal.

Stanąć na podium
Prawie 14 tysięcy kibiców, mecz Polska – Niemcy, a jego stawką podium mistrzostw Europy. Początek spotkania i pierwsza przerwa dla Giovanniego Guidettiego. Polki prowadzą 5:1 i ani myślą odpuszczać. 25:16 - koniec seta. Potem jeszcze tylko druga, trzecia partia i jest zwycięstwo 3:0. Jest medal. Jest tytuł najlepszej zagrywającej mistrzostw Europy dla Agnieszki Bednarek-Kaszy. Jest kolejny sukces polskiej żeńskiej siatkówki.

Przygotowała: Agnieszka Garbacik TVP Warszawa
Foto relacja: Maciej Jędrzejewski


Oceń artykuł:
  • 2.39 z 5 gwiazdek
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Średnia ocena: 2.39
Artykuły mogą być komentowane tylko i wyłącznie przez zalogowanych użytkowników.
Jeżeli nie posiadasz konta w naszej Akademii - założ je już dziś.