WAŻNA INFORMACJA - strona korzysta z plików Cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania prezentowanej zawartości do potrzeb odwiedzających. Korzystanie z naszego serwisu internetowego bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci Twojego komputera.

Akademia Polskiej siatkówki

  
Dane do logowania
Dziennik mistrzostw Europy Mężczyzn – Turcja 2009

Mamy szczęście do szkoleniowców. Odkąd PZPS zdecydował się na zatrudnianie na stanowisku trenera męskiej reprezentacji obcokrajowców, trafiamy drugi raz bardzo dobrze. Cztery lata temu Lozano był idealnym człowiekiem na uporządkowanie, „okiełznanie” ówczesnej kadry, na jej profesjonalizację. Wprowadzenie tych zasad w życie (nie bez pewnego oporu środowiska, a także „siłowej” zmiany przyzwyczajeń niektórych zawodników), dało owoce w postaci srebra na mistrzostwach świata w Japonii.

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ

Castellani miał być trenerem, który będzie patrzył w przyszłość aż do 2014 roku. Jego wybór już teraz można określić „strzałem w dziesiątkę”. Rok poolimpijski wykorzystywany jest na przebudowę, czasami budowę od nowa, wszystkich liczących się na świecie siatkarskich reprezentacji. Po raz pierwszy od lat trener mógł sobie pozwolić na budowanie zespołu nie myśląc o obowiązku kwalifikacji do finałów Ligi Światowej, na kształtowanie zawodników nie obciążając ich zbyt dużą presją wyniku. Jest to niezwykle ważne w przypadku zawodników młodych, nie mających dużego doświadczenia, mogących w tym samym meczu grać bardzo dobrze, jak i robić błąd za błędem.

SOLIDNE PODSTAWY

Piszę te zdania po pierwszej fazie turnieju Mistrzostw Europy i niezależnie od wyników w dalszej jego części, zadania jakie zostały postawione przed tym nowym zespołem zostały już spełnione. Zostały stworzone solidne podstawy pod budowę reprezentacji Igrzysk Olimpijskich 2012 i Mistrzostw Świata 2014.

Wielkie zespoły, zwycięskie drużyny, reorganizuje się nie obniżając znacząco poziomu gry i wyniku sportowego. Uważam, że w 100% udało się to w tym roku reprezentacji Brazylii. Przyzwyczajeni od lat do niezmiennego składu tego zespołu zobaczyliśmy, że w cieniu utytułowanych mistrzów rośnie pokolenie „nowej Brazylii” dorównujące im umiejętnościami i warunkami fizycznymi najwyższym zespołom globu. Wygrywając w tym roku Ligę Światową, Brazylia zdobyła „mistrzostwo świata”!

Jak się to ma do naszego zespołu i rozgrywanych ME? Potęgą siatkarską jeszcze nie jesteśmy, więc znacząca przebudowa zespołu przy utrzymaniu wysokiego poziomu sportowego na zawodach głównych tego sezonu powinna być należycie doceniona przez środowisko siatkarskie. Już sam awans do półfinałów ME (pierwszy od 2 dziesięcioleci) należało uznać za duży sukces. W Europie jest kilka zespołów grających na dobrym światowym poziomie. Droga do półfinałów jest zawsze ciężka. Dobra gra i awans do nich potwierdziły naszą przynależność do światowej czołówki, a ewentualny medal był zadośćuczynieniem dla zawodników za ich dobrze wykonaną ciężką pracę.

Czy wszystko jest tak cudowne, że do niczego nie można się przyczepić? Na pewno nie. Poziom gry jaki osiągnął ten zespół jest wysoki, ale nie zawsze równy. Wytłumaczenie jest proste. Nasz zespół jest mieszanką doświadczenia (zawodnicy rocznika 1977) i młodości. Równowaga w grze dająca wysoką jej jakość jest niezwykle chwiejna. Utrzymanie jej jest bardzo trudne. Gdy błyskotliwość w grze najbardziej doświadczonych zawodników zostanie choćby przez chwilę przyćmiona, a młodość obniży przez moment loty (może się tak zdarzyć ze względu na wiek i doświadczenie), zespół ma problemy. Nie są to jednak problemy, których nie można rozwiązać nawet w tym samym secie. Tak się też działo.

JESTEŚMY W FINALE!

Dwa słabiej zagrane mecze z Hiszpanią i Słowacją, a takie mogą zdarzyć się podczas długiego turnieju, nie zachwiały naszym zespołem. Mecz z Grecją rozwiał wszelkie wątpliwości. Wiem, w jakim stanie ducha są zawodnicy i sztab szkoleniowy przystępując do finałów. Jest to cudowne uczucie, jedyne w swoim rodzaju, nastał czas, gdy realizują się marzenia tych ludzi. Wiem, że myśli się tylko o grze, o tym, co każdy z nich może do niej wnieść tak, aby była jeszcze lepsza. Nic nie boli, a cały otaczający nas świat pozostaje z boku.

Sposób gry w siatkówkę w Europie zmienił się już chyba nieodwracalnie. I dobrze, że tak się dzieje! Ostatnie dwa zespoły (Bułgaria, Rosja) preferujące wolniejsze i wyższe piłki do ataku, zmieniają swój sposób gry. Wzorem Brazylii piłka z 3-4 metra od siatki wystawiana jest bardzo szybko na wszystkie pozycje ataku. Zmniejsza się znacząco czas, jaki upływa od odbicia piłki przez rozgrywającego do momentu ataku. Skuteczne blokowanie takich piłek jest jeszcze trudniejsze. Stąd częściowa zmiana systemu blokowania. Takie zespoły jak Polska, Francja, Włochy, Niemcy częściej blokują tzw. „opcją”, tzn. zakładają z góry gdzie będzie wystawiona piłka, biorąc pod uwagę sytuację na boisku (kto w ataku i jak wcześniej atakował, gdzie przyjęta jest piłka, kto rozgrywa, jaka była wcześniejsza akcja w ataku). Każdy z zawodników atakujących ma jeszcze mniej czasu na wybór sposobu i kierunku ataku. Głównymi kierunkami ataku stają się „skos” i „prosta wewnętrzna” (1-1,5 metra od linii bocznej przy ataku po prostej). Takie kierunki ataku wymusza szybkość wystawionej piłki. Zawodnicy szybcy i dynamiczni na skrzydłach stają się jeszcze bardziej pożądani. Jeżeli do tego mają bardzo dobre warunki fizyczne (patrz Kurek w naszym zespole) stają się prawdziwymi killerami w ataku. Tak szybkie rozegranie premiuje także zawodników skrzydłowych mających może gorsze warunki fizyczne, ale nieprzeciętne umiejętności w indywidualnej technice i taktyce ataku (Bąkiewicz, Antiga, Samica).

MY I ONI

Dlaczego w Wielkim Finale byliśmy my i Francja, a nie oni – Bułgaria i Rosja? O wiele łatwiej jest zmienić sposób gry zawodników niż ich mentalność i charakter. Bułgaria, a przede wszystkim Rosja grają o wiele szybciej w ataku, swobodnie, z uśmiechem, lepiej taktycznie (jest to niewątpliwa zasługa ich włoskich trenerów), ale do pewnego momentu. Gdy przeciwnik jest nieustępliwy, gra punkt za punkt, powracają jak demony przeszłości, stare nawyki. Wraca niepewność w grze, wątpliwość co do własnych umiejętności. A dlaczego my? Dzięki naszej bardzo dobrej grze we wszystkich elementach, grze zespołowej i wzajemnym zaufaniu zawodników do siebie i do trenera.

Mecz finałowy od strony czysto siatkarskiej nie zawsze jest wielkim widowiskiem. Ale finały rządzą się swoimi prawami. Tam w grę wchodzą przede wszystkim ogromne emocje, liczy się tylko wynik! Trzeba mieć żelazne nerwy i umiejętność skupienia się tylko na grze.

JEST ZŁOTO

I nareszcie jest – złoty medal w mistrzostwach Europy. Jest to pierwszy medal w takim turnieju w historii polskiej męskiej siatkówki i trzeci diament w koronie sukcesów siatkarskich. Pierwszy zdobyliśmy w 1974 roku na mistrzostwach świata w Meksyku , drugi w 1976 roku w Montrealu na Igrzyskach Olimpijskich, teraz trzeci w Izmirze na mistrzostwach Europy. Niewiele jest drużyn na świecie, które zdobyły ten siatkarski diadem. Mam nadzieję, że otwiera się nowy rozdział w walce o mistrzowskie tytuły. Jest po części nowy zespół, nowi trenerzy i inne podejście do metod treningu, a to może owocować dużymi niespodziankami w świecie siatkówki, czego mogliśmy być świadkami w obecnym turnieju walki o złoto w Europie.

CO DALEJ?

Zgasły lampy, wyłączono kamery, nie błyskają flesze. Rodzi się pytanie – co dalej? Chłopcy wracają do codziennej pracy w klubach, powrócą emocje ligowe. Co jest potrzebne naszej męskiej reprezentacji, aby nie pozostał jedynie błysk złotego krążka?
  1. Większa ilość zespołów mogących realnie walczyć o pierwsze miejsca w profesjonalnej Plus Lidze, co owocować będzie większą ilością spotkań na wyższym poziomie.
  2. Dobra współpraca trenera Castellaniego z trenerami i prezesami klubów, co do której ja nie mam żadnej wątpliwości. Sukcesy reprezentacji zawsze przekładają się na całe środowisko siatkarskie, jej splendor spływa także na kluby (patrz Mistrzostwa Świata 2006).
  3. Mnie marzy się możliwość, choćby w niewielkim zakresie, kształtowania procesu treningowego potencjalnych reprezentantów przez trenera reprezentacji w trakcie trwania rozgrywek ligowych. Poprzedni trener nie widział takiej konieczności ani możliwości. Myślę, że Castellani powinien pójść tą drogą.
  4. Porozumienie się PZPS (czytaj reprezentacji) z PlusLigą co do terminów jej trwania tak, aby najbardziej wyeksploatowani siatkarze mieli możliwość do przynajmniej 3-tygodniowego bezwzględnego odpoczynku po zakończeniu rozgrywek.
  5. Odpowiedni czas na przygotowanie reprezentacji do zawodów głównych sezonu. Nasze zespoły klubowe jak do tej pory nie odnoszą dużych sukcesów w rozgrywkach europejskich. Trener reprezentacji nie może więc opierać się tylko na poziomie wyszkolenia technicznego i przygotowania fizycznego jaki prezentują zawodnicy po zakończeniu ligi. Szczególnie przygotowanie fizyczne do mistrzostw Europy, mistrzostw świata, Pucharu Świata czy igrzysk olimpijskich jest całkowicie inne niż to potrzebne w rozgrywkach ligowych.
  6. Sponsorzy – jestem pewien, że ich nie zabraknie, a Plus – „stary” i wypróbowany partner naszej reprezentacji zawsze będzie ją wspierał.
Komentując osiągnięcia Brazylii w Lidze Światowej napisałem, że zdobyła ona „mistrzostwo świata” zmieniając zespół i wygrywając ją. Nasz sukces przebudowy zespołu pod kątem Igrzysk Olimpijskich 2012 i polskich Mistrzostw Świata 2014, oraz złotym medalem Mistrzostw Europy, z całą pewnością można określić tymi samymi słowami.

Alojzy Świderek
Dyrektor Akademii Polskiej Siatkówki

Oceń artykuł:
  • 2.5 z 5 gwiazdek
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Średnia ocena: 2.5
Artykuły mogą być komentowane tylko i wyłącznie przez zalogowanych użytkowników.
Jeżeli nie posiadasz konta w naszej Akademii - założ je już dziś.