WAŻNA INFORMACJA - strona korzysta z plików Cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania prezentowanej zawartości do potrzeb odwiedzających. Korzystanie z naszego serwisu internetowego bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci Twojego komputera.

Akademia Polskiej siatkówki

  
Dane do logowania
Lingwistki

Warszawskie Włochy. Jestem w niedawno wybudowanym kompleksie sportowym, tuż przy jednym z liceów. W hali mogącej pomieścić pół tysiąca osób oglądam drużynę, która sprawia wrażenie bardzo dojrzałej, choć powstała zaledwie trzy lata temu. Już podczas rozgrzewki rzucają się w oczy dyscyplina, porządek i ogromna determinacja zawodniczek. Czuwa nad nimi trenerka, która ciągle wydaje dyspozycje, tłumaczy i jest w nieustannym ruchu. Istnienie AZS-u Lingwistycznej Szkoły Wyższej Warszawa jest doskonałym przykładem na to, że z pasji do siatkówki może urodzić się coś więcej niż tylko kibicowanie. W tym wypadku powstał klub, który w pierwszym sezonie III ligi bezapelacyjnie wygrał rozgrywki, a w tegorocznych rozgrywkach II ligi poniósł w całej rundzie zasadniczej tylko jedną porażkę. Nie byłoby tego bez dwóch osób.


Lingwistki


BABA, KTÓRA NIE USTĘPUJE MĘŻYCZYZNOM

Wspomniana trenerka to Agata Szustowicz. Jednak kibice siatkarscy powinni ją kojarzyć z nazwiskiem Jung-Tekiel, pod którym wcześniej występowała. Sukcesy w profesjonalnej siatkówce ma niemałe. Była wielokrotną reprezentantką kraju, jak również pierwszą mistrzynią Polski w piłce plażowej. Sama o sobie mówi „baba”, bo zarówno jako siatkarka, jak i trenerka jest twarda i nieustępliwa. – Moje dziewczyny muszą wiedzieć, że najważniejszy jest wzajemny szacunek. Wymagam od nich dużo. Nieważne, czy zarabiają złotówkę, czy dziesięć tysięcy złotych, oczekuję, że dadzą z siebie wszystko, tak jak ja daję im – mówi Agata Szustowicz. Jest znana z mocnego charakteru. Gdy z nią rozmawiamy, trudno oprzeć się wrażeniu, że ta trenerka ma wizję i siebie samej, i drużyny na kolejne lata. Nie chce jednak poprzestać na siatkówce kobiecej, ponieważ jej największym marzeniem jest poprowadzenie męskiej drużyny. – Dałabym sobie z nimi radę – mówi z uśmiechem.


Lingwistki


KANCLERZ, KTÓRY ZAŁATWI WSZYSTKO

Drugą osobą, bez której nie może zapaść żadna ważna decyzja, jest prezes klubu i jednocześnie kanclerz szkoły, Jacek Nowakowski. To do niego przyszły trzy lata temu dziewczyny, w tym Szustowicz, z pytaniem, czy nie chciałby zainwestować w klub. Zgodził się, jak mówi, ze względu na swoją pasję do siatkówki. – Moim marzeniem jest to, żeby klub stał się profesjonalny. Choć to melodia przyszłości, mocno wierzę, że tak będzie – zdradza Nowakowski. Same zawodniczki o kanclerzu mówią, że jest pierwszym kibicem klubu. – Oddajmy kanclerzowi, co kanclerskie. Prezes stara się być na każdym meczu, ale też nie stroni od uwag. Czasem mamy wrażenie, że jest bardziej wymagający od samej trenerki – przyznaje jedna z zawodniczek. Nie może być jednak inaczej. W czasie kryzysu trudno o sponsorów, a dotacja od miasta,nie wystarczy, żeby móc skupić się na innych sprawach. Dlatego to on wraz z Andrzejem Hincmanem, kierownikiem klubu, stara się, żeby mimo wszystko zawodniczki miały komfort w ramach tego, na co klub stać. Przykład pierwszy z brzegu? Podróże na spotkania. Zawodniczki nie jeżdżą osobno, tylko wynajętym busem. Wszystkie razem, bo w zespole panuje zasada, że nie ma osób ważnych i ważniejszych. Klub, choć amatorski, robi wszystko, by funkcjonować w miarę profesjonalnie. Kolejny przykład? Marketing. Dobrze prowadzona, nieustannie uaktualniana strona internetowa, własny fan page na Facebooku, uczestnictwo w różnego rodzaju wydarzeniach (np. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy) czy nawet wydanie własnego kalendarza z siatkarkami w pozach godnych prawdziwych modelek.


Lingwistki


JAKA TRENERKA, TAKIE SIATKARKI

Na początku istnienia klubu AZS Lingwistyczna Szkoła Wyższa dziewczyny miały dwa treningi tygodniowo. Teraz mają aż cztery. Dochodzą do tego spotkania w weekendy lub sparingi w wolny dzień. Jak pogodzić obowiązki życia codziennego z uprawianiem sportu? Wszystkie dziewczyny po prostu traktują klub jako odskocznię od codziennych zajęć. – Przychodzę na treningi nie dla pieniędzy, ale dla frajdy. Atmosfera w klubie jest niepowtarzalna, dlatego warto w tym wszystkim uczestniczyć – opowiada Marta Grzanka, rozgrywająca, a na co dzień pracowniczka administracji. Sama wie, że nie ma już szans na poważną karierę, ale podobnie jak koleżanki daje z siebie wszystko. Większość dziewczyn to jeszcze studentki, dlatego też od nich samych zależy, jak będą traktować swoje obowiązki w klubie. – W tym sezonie nie było sytuacji, że ktoś się spóźnił, nie przyszedł na trening, no, chyba że zachorował, ale coś takiego zdarzyło się tylko dwa razy – mówi Andrzej Hincman. Jeden z największych talentów w ekipie Szustowicz to Daria Woźniak. Najmłodsza w zespole, ale już 21-letnia atakująca ma wszystkie atuty, żeby stać się następną Katarzyną Skowrońską-Dolatą. – Na razie nie myślę o tym, co będzie później, póki co muszę się dużo uczyć, a w tym zespole akurat mam od kogo. Jak pojawi się kiedyś jakaś propozycja, to zobaczymy – mówi z uśmiechem Woźniak. Patrząc z boku na dziewczyny, łatwo dostrzec, że w ich słowach i zachowaniu nie ma przypadkowości. Walka o I ligę to jest coś, czego się wcześniej nie spodziewały. One same o możliwym awansie mówią niechętnie, zdając sobie sprawę, że wszystko jeszcze przed nimi.


Lingwistki


PRZYPADKU NIE MA

Siedziba klubu to kilka pokoi wynajętych przez władze Lingwistycznej Szkoły Wyższej w Warszawie. Ciasne korytarze, tablice zapełnione ogłoszeniami i… duża gablota z pucharami za wygrane w turniejach. Uczelnia nie należy do największych, ale sukcesów mogą im pozazdrościć inne akademickie zespoły. Zresztą klub jest najlepszym potwierdzeniem słuszności powiedzenia, że jeśli tylko się czegoś chce, to można to osiągnąć. Nie trzeba mieć portfela wypchanego pieniędzmi, żeby zbudować zespół. Wystarczy z żelazną konsekwencją trzymać się wcześniej ustalonych zasad. Jeśli dodamy do tego prezesa z pasją, trenera z charyzmą i siatkarską przeszłością oraz zawodniczki chcące się rozwijać, to mamy gotowy przepis nie tylko na dobrą zabawę, ale być może też na sukces.

Marcin Krzos

Oceń artykuł:
  • 2.55 z 5 gwiazdek
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Średnia ocena: 2.55
Artykuły mogą być komentowane tylko i wyłącznie przez zalogowanych użytkowników.
Jeżeli nie posiadasz konta w naszej Akademii - założ je już dziś.