WAŻNA INFORMACJA - strona korzysta z plików Cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania prezentowanej zawartości do potrzeb odwiedzających. Korzystanie z naszego serwisu internetowego bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci Twojego komputera.

Akademia Polskiej siatkówki

  
Dane do logowania
Socjolog chcący napisać coś sensownego na temat fenomenu społecznego piłki siatkowej i jej kibiców w Polsce, musi z konieczności odwoływać się do intuicji badacza i obserwatora społecznej rzeczywistości oraz wiedzy pochodzącej z lektur, choć ze względu na popularność zjawiska zapewne i tak trudno mu nie popaść w banał.

Badania
Niestety w Polsce prowadzi się bardzo niewiele badań nad społecznym wymiarem sportu, a wydawane przez polskich autorów ciekawe, choć nieliczne, książki są dość monotematyczne. I tak np. socjolog z poznańskiej AWF Tomasz Sahaj opublikował świetną i niezwykle aktualną monografię o zachęcającym podtytule „Historyczno-społeczne studium zjawiska kibicowania”, niestety tytuł – „Fani futbolowi” nie pozostawia wątpliwości, na jakich zjawiskach koncentruje się uwaga autora, co jest reprezentatywne dla większości akademików zajmujących się socjologią sportu.

Zagranicznych publikacji naukowych poświęconych sportowi, w tym siatkówce, jest mnóstwo, najwięcej rzecz jasna z zakresu medycyny sportowej. Ale już np. zespół badaczy z belgijskiego Gent przeprowadził rzetelne i wszechstronne badania dotyczące wpływu rozmaitej kolorystyki piłki siatkowej na skuteczność odbioru serwisu.

Jeżeli zaś chodzi o nauki społeczne, to na świecie o sporcie pisze i wydaje się całkiem sporo.
I tak, z badań Carla Stempela z Kalifornijskiego Uniwersytetu Stanowego wynika, że w warunkach amerykańskich siatkówka jest sportem egalitarnym, uprawianym wspólnie przez ludzi z różnych grup i warstw społecznych (prof. Kazimierz Doktór pisał jeszcze kilka lat temu, że rekreacyjne uprawianie siatkówki w Polsce charakteryzuje lepiej wykształcone i sytuowane segmenty społeczeństwa). Z kolei badania Sébastien Guilberta z uniwersytetu w Strasburgu dowiodły (jakże niespodziewanie!), że zawodowi sportowcy uprawiający piłkę siatkową rzadko stykają się z bezpośrednią agresją fizyczną, ale zdecydowanie częściej niż w innych dyscyplinach są obiektami agresji werbalnej. A Maarten van Bottenburg z holenderskiego Centrum Badań nad Społeczną Rolą Sportu, rozważając fenomen braku popularności futbolu amerykańskiego na starym kontynencie (jednej z nielicznych porażek amerykańskiej ekspansji kulturowej), wskazuje na sztandarowy przykład siatkówki pochodzącej ze Stanów dyscypliny, która akulturowała się w Europie równie dobrze jak ziemniaki na polskich stołach, zyskując większą popularność „u nas” niż w swej kolebce.
Niestety, brakuje szczegółowych badań poświęconych publiczności siatkarskiej. Trudno się temu dziwić, bo – co stało się już wiedzą powszechną – tak wyjątkowej siatkarskiej publiczności jak polska pod inną szerokością geograficzną się nie znajdzie, toteż może i nie ma specjalnego sensu badanie akurat tego wycinka sportowego audytorium w krajach, gdzie nie wyróżnia się od kibiców innych dyscyplin.

Podejmując próbę analizy fenomenu jakiejkolwiek dyscypliny sportu i jej widowni, powinno się wyjść od pytań, jakie zapotrzebowania społeczne zaspokaja i jakie społeczne funkcje pełni?

Z badań prowadzonych w latach 60-tych w Polsce wynika, że siatkówka była wówczas niezwykle lubiana i popularna, ale traktowana głównie jako sport rekreacyjny, chętnie uprawiany po pracy, intensywnie propagowany również jako element wspieranego przez władze sportu masowego. Podobnie zresztą było na świecie, w końcu do programu igrzysk wprowadzono ją dopiero w 1964 roku.

Rozwój
Sukcesy reprezentacji narodowych w latach siedemdziesiątych oraz dynamiczny rozwój dyscypliny w klubach spowodowały masowy wzrost zainteresowania siatkówką wyczynową wśród kibiców, jak i napływ do sekcji potencjalnych zawodników i zawodniczek. Towarzyszył temu rozwój siatkówki w poszczególnych ośrodkach, z których niektóre doczekały się zresztą ciekawych monografii - jak  np.Olsztyn, w którym sięgającym czasów przedwojennych tradycjom siatkarskim przypisuje się znaczną rolę w integrowaniu środowiska polskiej młodzieży w oporze przeciwko germanizacji, czy np. Gorzów, gdzie siatkówka (podobnie jak w wielu ośrodkach w Polsce) zaczęła rozwijać się po II wojnie światowej w sekcjach wyczynowych i amatorskich tworzonych przy powstających zakładach przemysłowych. O historii polskiej siatkówki można przeczytać choćby w monografiach Krzysztofa Mecnera.

Fenomen kibica
Opisując współczesny fenomen polskich fanów siatkówki można wskazać kilka specyficznych elementów. Po pierwsze, kibice od lat jedynie dzięki siatkówce mają okazję oglądać reprezentację narodową rywalizującą jak równy z równym z rywalami z absolutnej światowej czołówki. Innymi słowy, siatkarskie rozgrywki rekompensują kolejne rozczarowania jakie łączą się ze śledzeniem zawodów w innych dyscyplinach zespołowych. To właśnie w porażkach koszykarskiej reprezentacji oraz zdecydowanej dominacji graczy zagranicznych w polskich klubach upatrywałbym przyczyn zwycięstwa piłki siatkowej w rywalizacji z koszykówką o miano sportu numer 2 w Polsce, mimo iż jeszcze niewiele ponad 10 lat temu, dzięki masowej popularności ligi NBA oraz niezłym występom kadry wydawało się, że boom na koszykówkę w Polsce okaże się zjawiskiem trwałym.

Stała obecność polskiej reprezentacji w prestiżowych zawodach ligi światowej daje z kolei polskim fanom cykliczną i częstą okazję by dopingować swoich ulubieńców, a etykietka „najlepszych kibiców na świecie” motywuje do wysiłków by za każdym razem sprostać temu mianu.

Polscy Kibice są najlepsi na świecie!

Społeczny rytuał
Coroczne występy reprezentacji przeciwko trudnym rywalom w wielu miastach Polski pozwalają kibicom na regularne uczestnictwo w tym sportowym, ale i społecznym rytuale. Biało czerwone trybuny, wspólne emocje, obrosłe już tradycją pieśni składają się na budujący wspólnotę ceremoniał. W przypadku meczów Ligi Światowej kibice wydają się niekiedy wychodzić ze swych ról – peryferyjnych aktorów widowiska sportowego, są nie tylko jego odbiorcami, ale również kreatorami, którzy współtworzą całość spektaklu, w stopniu większym chyba niż w jakiejkolwiek innej dyscyplinie. W zagranicznych relacjach tyleż miejsca, co przebiegowi meczów, poświęca się często właśnie tej niezwykłej oprawie i atmosferze na trybunach.

Z badań naukowych wiadomo, że o statystycznej przewadze w meczach „u siebie” nie stanowi jedynie znajomość własnego parkietu, czy zmęczenie gości podróżą (jak kiedyś sądzono), ale w szczególnym stopniu wpływ dopingu życzliwych trybun, frazes o „przewadze dodatkowego zawodnika” ma w tym przypadku empiryczne i naukowe potwierdzenie.
Do wyżej wymienionych elementów należy niewątpliwie dodać pewne specyficzne cechy samej siatkówki. Każdy set może stanowić kompletnie oddzielną, dramatyczną opowieść, każdy może się kończyć niezwykłymi wręcz emocjami, w przypadku innych dyscyplin kumulującymi się w porównywalny sposób jedynie podczas końcówek meczów. Sam pamiętam jak wychodząc po dramatycznej pięciosetowej walce z łódzkiego Pałacu Sportu czułem niezwykłą satysfakcję i radość z przeżytych emocji i obejrzanego widowiska. Dopiero po chwili przychodziła bardziej merytoryczna refleksja, że na Boga, graliśmy przecież z Grecją! Powinno się skończyć na trzech krótkich setach!

Trzeba tez pamiętać, że tego typu emocje były możliwe dzięki podjętej dekadę temu decyzji o odważnych zmianach w przepisach siatkarskich uatrakcyjniającym z medialnego oraz kibicowskiego punktu widzenia widowisko.

Kolejny element, w czasach telewizyjnych nie do przecenienia, to jakość przekazu, realizacji i komentarza podczas transmisji telewizyjnych. W tym przypadku, rywalizacja mediów pokazujących w Polsce siatkówkę, cała ta „technika w służbie kibica”, przyniosła widzom niezwykłą korzyść, gwarantując widowiska na światowym poziomie, a pracująca przy nich grupa niezbędnych pośredników - dziennikarzy i ekspertów pozwoliła wyedukować polską publiczność, zmieniając niedawnych dyletantów w fachowców. Sam pamiętam bardzo dobrze przypadek swej koleżanki, która jeszcze niedawno myślała, że libero to nazwisko brazylijskiego siatkarza, by po kilku latach rozważać przyczyny rzadkiego stosowania ataku z krótkiej, a także krótkiej przesuniętej, przez rozgrywającego i środkowych poszczególnych drużyn.

Znawstwo polskich kibiców widać również w licznych burzliwych, ale przeważnie kulturalnych dyskusjach na blogach i forach internetowych, których wciąż rosnąca liczba jest kolejnym dowodem na masową popularność siatkówki.

Wśród tysięcy ludzi przychodzących na mecze siatkówki znajdują się również „jednodniowi kibice”, przychodzący po to by przeżyć emocje, bawić się, „poczuć atmosferę”, a dopiero w drugiej kolejności śledzić wydarzenia na parkiecie, nie zawsze przejmując się zresztą końcowym wynikiem. To chyba jednak nie powinien być powód do narzekań, pojawiają się one na niektórych sportowych portalach internetowych. Obecność takich kibiców, nazywanych w badaniach konsumentami (consumption oriented spectators), którzy niekoniecznie interesują się siatkówką na co dzień, dla których ważny jest po prostu udział w sportowym widowisku wysokiej jakości, powinno być dla środowiska siatkarskiego raczej powodem do dumy. Na żadną inną masową dyscyplinę nie wytworzył się bowiem dotąd w Polsce podobny pozytywny snobizm, zadający zresztą kłam propagowanej przez wielu kibiców piłkarskich opinii, jakoby zabranie miejsca na trybunach „szalikowcom”, czy „ultrasom” a oddanie pogardzanym „piknikom”, musiało się nieuchronnie wiązać z końcem prawdziwego kibicowania, świetnej atmosfery na trybunach i wspierającego „naszych” permanentnego dopingu. Poza tym można rytualnie narzekać na konsumpcyjny charakter masowego sportu i fakt, że rywalizacja sportowa bywa traktowana jak towar, który musi był ładnie opakowany by się dobrze sprzedać, ale w końcu to merkantylne podejście jest niezbędne by zainteresować sponsorów, a w konsekwencji umożliwić rozwój dyscypliny, całkowicie nierealny bez potężnych środków finansowych. A liczebność grup kibiców skłonnych jeździć za reprezentacją nawet w odległe zakątki świata jest kolejnym dowodem na to, że kibiców „najprawdziwszych z prawdziwych”, tych, którzy sprawiają, że Polacy praktycznie pod każdą szerokością geograficzną „grają u siebie”, też nie brakuje. To zjawisko porównywalne jest dla mnie tylko z pierwszą falą „Małyszomanii”, kiedy to zdarzyło mi się spotkać całkiem liczną grupę polskich kibiców podczas zawodów w fińskim Lahti. Co nie byłoby absolutnie dziwne, gdyby nie to, że były to drugorzędne letnie zawody grand prix na igielicie, a Małysz nie startował z powodu kontuzji.

Tożsamość i jedność każdej wspólnoty budowana jest m.in. wokół pewnych wydarzeń kluczowych, historycznych, niekiedy obrastających legendą, nazywanych czasem formacyjnymi. W przypadku sportu są to oczywiście najczęściej pamiętne zwycięstwa bądź klęski na boisku. Kibice polskiej siatkówki mieli jednak okazję przeżyć kilka wydarzeń o całkowicie pozasportowym charakterze, poczynając od dzisiaj już nieco zapomnianego, a przecież nie tak znowu dawnego gigantycznego kryzysu w PZPS i problemów z FIVB, grożącego w swoim czasie destrukcją polskiej reprezentacyjnej siatkówki. Kryzysu, z którego udało się wyjść na prostą w sposób niezwykle jak na polskie standardy sprawny i bezbolesny, umożliwiający osiąganie sukcesów na arenie międzynarodowej. Kolejne wstrząsające wydarzenia: nagła śmierć Arkadiusza Gołasia, a także zakończona tragicznie choroba Agaty Mróz, niewątpliwie wzmocniły solidarność (zamanifestowaną w postaci masowego odzewu na apel o oddawanie krwi) wśród kibiców siatkówki, dopisując dodatkowe rozdziały do dramatycznej opowieści o polskich siatkarzach.

Rozważania na temat potrzeb i funkcji społecznych zaspokajanych przez siatkówkę należałoby skonkludować analizą struktur oraz formalnych i nieformalnych instytucji powstałych wokół wymienionych zjawisk, ale to temat na zupełnie oddzielne rozważania.

Na koniec, sygnalizując jeden z nielicznych potencjalnych problemów, który wiąże się z kibicami reprezentacyjnej siatkówki, chciałbym przypomnieć słowa nieodżałowanego Zdzisława Ambroziaka, który 6 lat temu krytykował polską publikę za jej bezgraniczne uwielbienie dla siatkarzy, za wierne skandowanie „nic się nie stało!” i „jesteście najlepsi!”nawet po porażkach. Uważał, że to demoralizujące, pisząc: „a niechby nasi ulubieńcy zostali choć raz w życiu wygwizdani po marnej grze – to także niekiedy wychodzi na zdrowie”. Szkoda, że nie miał okazji zobaczyć, że w kolejnych latach siatkarze coraz mniej dawali okazji do takiej „kuracji”.

Wojciech Woźniak
Katedra Socjologii Ogólnej
Uniwersytet Łódzki
Oceń artykuł:
  • 2.49 z 5 gwiazdek
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Średnia ocena: 2.49
Artykuły mogą być komentowane tylko i wyłącznie przez zalogowanych użytkowników.
Jeżeli nie posiadasz konta w naszej Akademii - założ je już dziś.

  • Pamiętam dwa takie mecze, po których żegnały siatkarzy gwizdy. Pierwszy chyba taki przypadek zdarzył się w Lidze Światowej 2004 po dwumeczu w katowickim Spodku z rezerwami Francji, który przegraliśmy w beznadziejny sposób. Drugi przypadek był bardziej konstruktywny - po pierwszym meczu z Finlandią w Polsce. Poskutkowało - drugi mecz wygraliśmy. W istocie, sądzę, że coraz mniej tych śpiewów, które Zdzisław Ambroziak uważał za destrukcyjne. Pamiętam jeszcze, jak zastanawiał się w jednym ze swoich felietonów, co polscy kibice zaśpiewają swoim siatkarzom, kiedy ci rzeczywiście coś wygrają. Hmmm... chyba hymn Polski :)
    Napisany 04-05-2010,16:31 przez Katarzyna Wypich