WAŻNA INFORMACJA - strona korzysta z plików Cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania prezentowanej zawartości do potrzeb odwiedzających. Korzystanie z naszego serwisu internetowego bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci Twojego komputera.

Akademia Polskiej siatkówki

  
Dane do logowania
Wcześniej głosowałeś na ten artykuł. Nie ma sensu robić tego po raz drugi. Twój głos nie może zostać zapisany.

Wywiad z prof. Zbigniewem Czajkowskim - JAK STAĆ SIĘ DOBRYM TRENEREM

Andrzej Pac-Pomarnacki: Panie Profesorze, zapewne było tak, że któregoś razu wyszedł Pan na planszę nie po to, by walczyć na florety, lecz udzielić lekcji szermierczej swojemu uczniowi. Pański długi i bogaty życiorys sportowy pozwala stwierdzić, iż należy Pan do tych nielicznych osób, które łączą czasy dawne z nowymi. Natomiast dorobek intelektualny, dydaktyczny, trenerski oraz olbrzymie doświadczenie, z którego, co chciałbym podkreślić, umie Pan korzystać – pozwalają uznać Pana za najbardziej odpowiednią osobę do rozważań na temat „wielowymiarowego profilu trenera – jako osoby i jako zawodu”. W tym numerze zgromadziliśmy prace oraz omówienia ostatnio wydanych (za granicą) książek wiążących się z tym tematem. W ten sposób, gdy jeszcze dodamy treść poniższej rozmowy z Panem, „problem trenerski” stał się tematem głównym tego numeru.

Zbigniew Czajkowski: - W moim przypadku nie było tak, że najpierw przestałem być zawodnikiem, a dopiero potem zacząłem pracować jako trener. Już jako młody szermierz, zawodnik we Lwowie pomagałem fechtmistrzowi Władysławowi Łabędziewskiemu w prowadzeniu ćwiczeń zbiorowych. Po wojnie, w Edynburgu, byłem członkiem Edinborough Fencing Club i Scotish Fencing Club. W tym samym czasie założyłem sekcję szermierczą w Zrzeszeniu Studentów Polaków w Wielkiej Brytanii i w niej pełniłem czynności fechmistrza-amatora. Braliśmy udział w zawodach, również międzynarodowych, w Szkocji i w Anglii, osiągając dobre wyniki. W 1949 r. Wróciłem do Kraju i od razu zdobyłem tytuł Mistrza Polski we florecie. Byłem członkiem kadry olimpijskiej we florecie i w szabli, pełniąc jednocześnie funkcję przewodniczącego Komisji Sportowo-Szkoleniowej w Polskim Związku Szermierczym. W 1953 roku otrzymałem tytuł trenera I klasy i rozpocząłem pracę trenerska w klubie „Budowlani” Gliwice (później GKS „Piast” Gliwice) . Jednocześnie przez wiele lat pełniłem funkcję Kierownika Wyszkolenia PZSz oraz trenera kadry olimpijskiej. Przez cały ten czas brałem udział w zawodach, osiągając w bardzo „dorosłym” wieku dobre wyniki, również w zawodach międzynarodowych . Ćwiczenia oraz udział w zawodach pomogły mi bardzo w wypracowaniu nowych koncepcji organizacyjnych i metodycznych w mojej pracy trenerskiej, zarówno w klubie, jak i z kadrą. Doświadczenie zawodnicze skłoniło mnie do stosowania realistycznych i rozsądnych sposobów prowadzenia ćwiczeń. Praca trenera natomiast pomogła mi w lepszym rozumieniu techniki, taktyki, postrzegania, rozpoznawania i oceny przeciwnika, wyboru odpowiednich działań w walce etc. Przygotowania i udział w zawodach w sposób oczywisty podnoszą sprawność ruchową fechtmistrza, co jest szczególnie ważne przy udzielaniu lekcji indywidualnych. Chodzi o to, aby ruchy fechmistrza były „prawdziwe”, sprawne, dokładne i szybkie. A ponadto, zawodnicy dostrzegają i bardzo cenią praktyczne umiejętności trenera.

AP: Podstawowe dla naszej rozmowy pytanie, to jak stać się dobrym trenerem? - Chcę tu podkreślić znaczenie słowa stać się, a nie zostać. Albowiem trenerem można zostać, otrzymując stosowny dokument po ukończeniu studiów lub, niestety, tylko kursu, ale cóż wart jest taki świeżo upieczony specjalista. Jak rozumieć sformułowanie „dobry trener”? Czy wystarczy jeśli będzie skutecznym, takim, którego zawodnicy odnoszą sukcesy, biją rekordy, zostają mistrzami...?

Z.Cz.:- Trener podobnie jak to jest w innych zawodach, po ukończeniu studiów musi się dalej uczy ć i doskonalić. Cele, zadania, formy i metody, dobór ćwiczeń i sposoby ich prowadzenia, oddziaływanie wychowawcze etc. są zależne od wielu czynników: miejsca pracy, etapu szkolenia zawodników, motywacji. Na przykład w Pałacu Młodzieży czy w uczniowskim klubie szermierczym, w pierwszym etapie szkolenia dzieci, główne zadania trenera to: wszechstronne rozwijanie młodego zawodnika, polepszenie jego zdolności ruchowych i przystosowawczych; zapewnienie zabawy, rozrywki i wyżycia się ruchowego; zapewnienie optymalnego poziomu pobudzenia; nabycie poczucia własnej wartości; nauczenie podstaw techniki i taktyki danej dziedziny sportu. W sporcie wyczynowym, w kolejnych etapach szkolenia, zadania zaprawy i wynikowe ulegają znacznym zmianom. Opisałem to dokładnie w wielu swoich książkach i opracowaniach. W etapie zawodniczym i mistrzowskim, w sporcie wyczynowym na plan pierwszy wybija się współzawodnictwo i osiąganie jak najlepszych wyników, ale nie wolno zapominać o oddziaływaniu wychowawczym. Trener musi też pamiętać, że nie tylko zdolności wysiłkowe, koordynacyjne, technika i taktyka są ważne, ale również szybkość i trafność poostrzegania, różne właściwości uwagi, dokładne poznanie swojej dziedziny sportu, odpowiedni zestaw motywacji osiągnięć, uporczywość działania, odporność na sytuacje trudne itd. Tego wszystkiego trener musi uczyć sie sam.

AP: Nie każdy, nawet ten, kto bardzo by pragnął, nadaje się na trenera – podobnie jak nie każdy może zostać dobrym chirurgiem, konstruktorem, matematykiem. Trzy czynniki zdają się w tym przypadku odgrywać bezwzględnie podstawową rolę – kandydat na trenera powinien lubić sport, samemu uprawiać (wcześniej) sport i lubić uczyć młodych ludzi...

Z.Cz.: Trener musi kochać swoją dziedzinę sportu w sobie a nie siebie w sporcie. Wówczas, jak w XVI wieku znakomity chirurg paryski Ambroise Paré napisał: „żaden wysiłek nie jest zbyt duży dla człowieka, który kocha swoją sztukę”. W praktyce trener musi umieć nie tylko wykonywać i stosować pewne działania (nawyki i odpowiedzi czuciowo-ruchowe) z danej dziedziny sportu, ale także uczyć ich w taki sposób, aby zawodnik nie tylko umiał wykonać pewne ruchy, ale również z powodzeniem stosować je na zawodach. Warto też podkreślić, że trener naucza i wychowuje nie tylko za pomocą słów, pokazów i ćwiczeń, ale również tym kim jest. Uczniowie, zwłaszcza młodzi, bardzo często bezwiednie naśladują zachowania trenera, sposób bycia, jego ruchy, poczucie humoru etc. Dlatego tak ważna jest odpowiednia motywacja, pracowitość, stosowanie odpowiednich środków zachęcających i odpowiedni styl kierowania.

AP: Kiedyś tak było, że trenerom wystarczało to, co z grubsza zapamiętali z okresu gdy sami uprawiali sport. Jeśli była to, powiedzmy, jakaś gra zespołowa – jej podstawowe zasady gry, niektóre elementy techniki, role poszczególnych formacji oraz ćwiczenia treningowe, do których zasobu przywiązywano szczególne znaczenie. Dziś, żeby napisać program treningu dla zawodnika czy grupy w etapie szkolenia mistrzowskiego, i umieć go poprowadzić, potrzeba sporej wiedzy. Jak Pan uważa – z jakiego zakresu wiedza najbardziej przydatna jest trenerowi?

Z.Cz.: - Trener powinien być wszechstronnie wykształcony i stale powiększać i uaktualniać swoją wiedzę, szczególnie z zakresu teorii i metodyki sportu, nauki o ruchach człowieka, pedagogiki, fizjologii, psychologii i innych dziedzin. Dobry trener musi być wytrawnym psychologiem (oddziaływanie wychowawcze, indywidualizacja procesu zaprawy, stosowanie środków zachęcających). Wytrawny trener potrafi też korzystać – ale bez ślepego naśladownictwa – z innych dziedzin działalności człowieka.

AP: Całkowicie inne dyspozycje i umiejętności potrzebne są trenerowi, aby prawidłowo i skutecznie prowadził zawodników młodych, w niektórych sportach są to dzieci, i w pełni dojrzałych zawodowców(a propos, czy w relacjach z tymi drugimi jakiekolwiek oddziaływanie pedagogiczne trenera jest zbyteczne?)Z.Cz.: Oczywiście, oddziaływanie wychowawcze, pewne przejawy stylu kierowania, formy, metody, dobór i sposoby prowadzenia ćwiczeń znacznie się różnią w kolejnych etapach szkolenia. Na przykład, w pierwszym, wstępnym etapie szkolenia, kiedy mamy do czynienia z dziećmi, należy stosować zwierzchniczy styl kierowania. W dalszych etapach bardziej wydajny, skuteczny i wartościowy społecznie jest styl współpracujący i przyjazny. Na etapie mistrzowskim trener staje się pewnego rodzaju „doradcą” zawodnika, niemniej oddziaływanie wychowawcze jest stałą i ważną potrzebą. W każdym etapie szkolenia, choć w różny sposób, trener powinien zapewnić oddziaływane wychowawcze.

AP: Jest też spora różnica w trenowaniu dziewcząt/kobiet i mężczyzn ...

Z.Cz.: -Jest oczywiście bardzo istotna różnica w rozwoju osobniczym dziewcząt i chłopców (dziewczęta rozwijają się szybciej). Ponadto występują różnice w motywacji osiągnięć. U zawodników, zwłaszcza wybitnych, wielką rolę odgrywa motyw powodzenia(chęć współzawodnictwa, chęć wygrania, wiara w zwycięstwo). U kobiet nader często przeważa motyw unikania porażki (obawa przed porażką, unikanie trudnych sytuacji, brak zaufania do samej siebie). Dziewczęta są bardziej wrażliwe na wszystkie uwagi krytyczne (na przykład przy usuwaniu błędów technicznych), które muszą być podane łagodnie i taktownie. Z drugiej strony dziewczęta bardzo cenią wyrazy uznania i pochwały. Wyrażając swoje pochwały dla wybranych zawodniczek trener musi być bardzo ostrożny, bo jeżeli na przykład powie „Małgosia świetnie wykonuje wypad” lub „Madzia w tych zawodach walczyła doskonale” , to odzew u pozostałych zawodniczek może być taki: „Co on widzi w tej Małgosi?”, „On dostrzega tylko zalety Madzi”. Z drugiej strony jednak kobiety są bardziej wdzięczne, bardziej doceniają wysiłek trenera i udział trenera w sukcesach. Często słyszałem, gdy gratulowałem osiągnięć swoim zawodniczkom wypowiedzi w rodzaju: „To dzięki Panu”, czy „Wygrałam dla Pana”. To samo dotyczy trenerów i trenerek. Kobiety na kursie trenerskim bardziej doceniają wiedzę, umiejętności i wysiłek prowadzącego ćwiczenia i okazują swe uznanie wdzięczność długo po ukończeniu kursu czy studiów. Co nie oznacza, że mężczyźni ni potrafią również docenić wkładu trenera w budowanie ich sukcesów sportowych. Wielką satysfakcję sprawiają mi wyrazy uznania i wdzięczności ze strony trenerów, szczególnie zagranicznych, którzy uczestniczyli w prowadzonych przeze mnie różnych kursach szkoleniowych w AWF Katowice lub innych krajach.

AP: Trenerowi, który prowadzi jakąś grupkę młodych zawodników, będących w początkowym okresie szkolenia, wystarczy podstawowe wyposażenie „warsztatu”. Gdy jednak szkolenie obejmuje zawodników klasy mistrzowskiej międzynarodowej, gdzie proces treningu musi być i programowany i kontrolowany bardzo dokładnie, trener zmuszony jest niekiedy korzystać z pomocy różnych specjalistów – doraźnie, albo też wszyscy oni tworzą jeden zespół. Nie przestając być kierownikiem procesu szkolenia, i – zaznaczmy to - odpowiedzialnym za wyniki, trener musi dysponować jeszcze szerszą wiedzą i zdolnościami kooperacji...

Z.Cz.: -Jest oczywiste, że im wyższy poziom sportowy, im wyższy etap szkolenia, tym bardziej złożone są zadania trenera i tym większa wiedza i umiejętności praktyczne są mu potrzebne: prowadzenie coraz bardziej złożonych ćwiczeń, sprawy organizacyjne sekcji, klubu, kadry, stosowanie czynników zachęcających(motywacyjnych), oddziaływanie wychowawcze, obserwacja zawodów, planowanie procesu treningu, stosowanie różnych sprawdzianów etc. Trener często musi korzystać z pomocy psychologa lub lekarza, ale przede wszystkim, jak juz wspominałem, sam musi być dobrym psychologiem i znać inne dziedziny wiedzy. Trener, który nie zna psychologii, praw Yerksa-Dodsona, znaczenia motywacji i pobudzenia oraz ich wpływu na sprawność i skkuteczność działania – popełnia wiele błędów. Na przykład kiedy jedno trafienie decyduje o zwycięstwie, o zdobyciu medalu, o wyniku drużyny i zawodnik jest nadmiernie pobudzony(co upośledza szybkość i trafność postrzegania, szybkość reagowania, trafność wyboru działania, jakość wykonania ruchu), trener – zamiast zawodnika uspokoić - jeszcze bardziej go pobudza i denerwuje, zakłóca jego skupienie uwagi lawiną okrzyków i rad, co oczywiście nieuchronnie prowadzi do porażki. Trener, który nie wie, jak różne są wymiary osobowości introwertyka i ekstrawertyka i jak ich należy traktować, też może popełnić poważne błędy. Na przykład bardzo ostre, zdecydowane, krytyczne uwagi działają bardzo ujemnie na introwertyka, który woli łagodniejsze perswazje i przyjazny sposób zwracania uwagi. Natomiast bardzo taktowne, łągodne zwracanie się do ekstrawertyka nie odnosi żadnego dodatniego skutku, a jeszcze może go rozzuchwalać. Znajomość psychologii jest ogromnie ważna w oddziaływaniu wychowawczym, rozwijaniu motywacji zawodnika, a zwłaszcza motywacji osiągnięć czy odporności na sytuacje trudne, w kształtowaniu uporczywości działania typu taktycznego zawodnika z uwzględnieniem wymiarów osobowości i cech temperamentu (przyrodności), budowaniu samodzielności oraz kształtowaniu radości z uprawiania sportu. Należy pamiętać, że to sport jest dla ludzi, a nie przeciwnie. Uprawianie sportu powinno zapewniać radość. Powodem tej radości powinny być czynniki zewnątrzpochodne i wewnątrzpochodne, związane z i nie związane z osiągnięciami. Dla mnie godnym podziwu wzorem pływaka, trenera, psychologa, naukowca jest James Counsilman. Ćwiczenia pływaków są na pewno mniej różnorodne, mniej barwne i bardziej nużące niż ćwiczenia szermierzy czy tenisistów, a jednak wyszkolił on, stosując wspaniałe środki motywacyjne, całą plejadę medalistów olimpijskich i mistrzów świata. Mało tego, stosował bardzo mądry zwyczaj, że zawodnika, który zaniedbywał studia, zawieszał na pewien okres w treningach.

Jak już wspominałem, trener musi umieć współpracować z działaczami, lekarzem, psychologiem, masażystą, innymi trenerami i z .. dziennikarzami. Musi inaczej ćwiczyć i inaczej motywować – jeszcze raz to podkreślam – ekstrawertyka i introwertyka, choleryka, sangwinika i flegmatyka, inaczej zawodnika stałego emocjonalnie i niestałego emocjonalnie, inaczej zawodnika o przewadze czynności układu współczulnego oraz o przewadze czynności układu przywspółczulnego, inaczej zawodnika typu „wojownik” i inaczej zawodnika typu „technik”. To też wymaga dużej znajomości psychologii, fizjologii, spostrzegawczości oraz umiejętności prowadzenia prostych i łatwo dostępnych badań i ankiet. Zagadnienia te opisałem w wielu moich książkach i opracowaniach – ostatnio w znakomicie sprzedającej się, wydanej w 2005 w Nowym Jorku, książce „Understanding fencing” (już szykuje się drugie wydanie).

AP: Nie ulega wątpliwości, że każdy, kto chce stać się dobrym trenerem musi stale mieć zakodowane w głowie, że uprawia zawód o ogromnej odpowiedzialności. Trener, aby uzyskać u zawodnika efekt w postaci rozwoju określonych dyspozycji psychofizycznych, które następnie umożliwią osiągnięcie lepszego wyniku sportowego (rekordu), musi używać środków, których siła powoduje ogromne zmiany w organizmie zawodnika. Zresztą, nie tylko w różnych układach organizmu, ileż bodźców równocześnie uderza w psychikę np. będącego w okresie rozwojowym zawodnika. Nieznajomość podstaw fizjologii wysiłku, psychologii czy pewnych zagadnień z zakresu medycyny sportu (o metodyce treningu wspominać nawet nie wypada) czyni go osobnikiem wręcz niebezpiecznym...

Z.Cz:-Wszystko jest zgodne z tym, co przed chwilą powiedziałem. Chciałem przy tym dodać, że nie ma jednego wzorca idealnego trenera. Jak powiada Ozolin „Każdy wielki trener kroczy własną drogą”. Tym niemniej wybitni trenerzy posiadają pewne cechy wspólne: rozległa wiedza ogólna i fachowa, stałe uzupełniana, poszerzana, unowocześniana z wykorzystaniem ogólnej wiedzy o sporcie, a także innych dziedzin sportu i nauki. Niezbędne są też: wysoki poziom umiejętności technicznych oraz praktycznego nauczania nawyków i umiejętności czuciowo-ruchowych; zdolności przywódcze, motywacyjne i przywódcze; umiejętności wychowawcze, inspirowania i odpowiedniego motywowania uczniów, w tym - co jest szczególnie ważne – poprzez osobisty przykład. Nader ważna jest umiejętność przekazywania wiedzy i umiejętności oraz kształtowania swoistych zdolności wysiłkowych i zbornościowych, wysoki poziom praktycznych umiejętności metodycznych. Kolejne ważne cechy to postawy nowatorskie, stałe doskonalenie swoich umiejętności, poszukiwanie nowej wiedzy, śledzenie przemian w sporcie i nauce; umiejętność planowania, programowania i organizowania procesu zaprawy sportowej, sprawdzanie przebiegu i wyników szkolenia, wnikliwa obserwacja i analiza przebiegu zawodów, umiejętne stosowanie zasad treningu(w tym szczególnie stosowanie zasady swoistości, przenoszenia wprawy, indywidualizacji). Niezbędne są dalej: umiejętność ciekawego, różnorodnego i barwnego sposobu prowadzenia ćwiczeń, kształtowania u zawodników zainteresowania swoją dziedziną sportu (czynnik umysłowy) oraz jego radość z uprawiania sportu (czynnik czuciowy); prowadzenie dokumentacji szkoleniowej; umiejętność współpracy z innymi trenerami, działaczami, rodzicami ze szkołą; twórcza pasja i nowatorstwo; twórcze korzystanie z dorobku innych dziedzin sportu; barwna silna osobowość z mocno zaznaczonym wpływem na uczniów. Dodałbym tu jeszcze: świetne opanowanie techniki swojego sportu – wzorowe i inspirujące wykonywanie pokazów, pewność siebie, wiarę w słuszność swoich poglądów i skuteczność stosowanych metod, ale przy tym otwartość na inne poglądy i metody; szerokie zainteresowanie zainteresowanie ogólne (mimo wielkiego skupienia na swojej dziedzinie sportu nie są monomaniakami); talent pedagogiczny, chęć i umiejętność przekazywania swojego doświadczenia innym – często w formie pisemnej. Szczególnie trudnym i odpowiedzialnym zadaniem wybitnego trenera jest nauczanie i doszkalanie młodszych instruktorów i trenerów (zdumiewająco często niedoceniane i nie stosowane). O ile w szkoleniu zawodnika szkolimy go, jak wykonywać i stosować określone działania w walce, to trenera czy instruktora uczymy, jak tego nauczać. I to jest znacznie trudniejsze.

AP: Bywa jednak, że niektórzy trenerzy, mimo posiadania wymienionych cech, zdolności, umiejętności oraz wiedzy, które winny cechować dobrego trenera, nie odnoszą spektakularnych sukcesów, innym zaś, mniej kompletnym w fachowe „wyposażenie”, to się udaje. Sport to dziwna dziedzina, nieprawdaż...

Z.Cz.: -Tak to prawda. Nie wystarczy wiedzieć i umieć wiele, trzeba to jeszcze umieć przekazać innym, a to nie jest łatwe. Jerzy Pawłowski, fenomenalny szermierz, szablista wszechczasów, wielokrotny medalista igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, próbował przez kilka miesięcy nauczać szermierki wybranego zawodnika w swoim klubie. Nic z tego nie wyszło, więc z dalszych prób zrezygnował. Często bywa tak, że wybitny zawodnik zostaje przeciętnym trenerem, ale również bywa i tak, że przeciętni zawodnik zostaje bardzo dobrym trenerem. Bywa tez tak – i to jest najlepsza sytuacja – że znakomity zawodnik zostaje wybitnym trenerem.

AP: Przyzna Pan, trenerstwo to szczególna profesja, można ją uprawiać do późnego wieku, jeśli nie na boisku, planszy, basenie, stoku narciarskim, macie .... prowadząc zajęcia, to za biurkiem, przy komputerze, opracowując konspekty programów itp., itd. Natomiast gdy chodzi o zarobki, to jest wśród trenerów arystokracja, np. pensje niektórych trenerów piłkarskich sięgają zawrotnych wysokości. Ale cóż poradzić – na komercjalizację sportu najlepiej, jak dotąd, wyszły gry zespołowe, a taka szermierka mimo wielu i to zakończonych pomyślnie starań aby poprawić swój odbiór, gromadzi wciąż nieliczną widownię....

Z.Cz.: -Za to trenerzy szermierki na ogół długo żyją i są bardzo żywotni i sprawni do późnej starości. Jest tak dlatego, że fechmistrz prowadzi lekcje indywidualne i musi dbać o swoją sprawność (szybkość, dokładność prowadzenia broni, stosuje wypady i rzuty etc. ) W średniowieczu i w czasach późniejszych , kiedy średnia wieku mężczyzny wynosiła około 40 lat, fechmistrze w wieku 70, 80 i więcej lat dawali lekcje i brali udział w pojedynkach. Według mnie jest to dodatni wpływ działalności poznawczej (wiedza, myśli, postrzeganie, skupienie uwagi), uczuć (pobudzenie, motyw powodzenia, emocje) i ruchu (sprawność wysiłkowa i zbornościowa). Praca trenera jednakże zaczyna się i kończy przy biurku (planowanie, analiza ćwiczeń i zawodów, wyznaczanie zadań szkoleniowych i wynikowych, przygotowanie sprawdzianów etc.)

W sporcie wyczynowym ostatnio wyróżnia się bardzo – nie zawsze dodatnio – sport zawodowy (piłka nożna, koszykówka, żużel, tenis). Ma to między innymi pewne skutki ujemne: tylko funkcja kontrolna motywacji zewnętrznej, trenerzy, zawodnicy i – przede wszystkim - dziennikarze piszą i mówią prawie wyłącznie o pieniądzach, puli nagród, o „kupowaniu” i „sprzedawaniu” zawodników, a zapominają o istotnych wartościach i pięknie sportu. Bogusław Kaczyński, kiedy mówi o pięknie muzyki Beethovena czy mistrzowskiej grze Rafała Blecharza, nie rozwodzi się nad wynagrodzeniem pieniężnym. Przed kilkoma laty prowadziłem wykłady o nawykach, motywacji i pracy trenera na konferencji metodycznej trenerów gier sportowych w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Spale. Co mnie niemile zaskoczyło, to fakt, że uczestnicy konferencji podczas posiłków, spacerów, przerw na kawę mówili tylko i wyłącznie o pieniądzach, premiach, nagrodach oraz kupnie i sprzedaży zawodników.

Dla mnie również dziwne wydaje sie to, że w drużynie francuskiej na mistrzostwa świata w piłce nożnej nie było ani jednego zawodnika grającego w klubie francuskim, a w drużynie Senegalu wszyscy zawodnicy byli graczami klubów francuskich. Wprawdzie obcy jest mi szowinizm czy rasizm, ale dziwi mnie to, że w „Pogoni” Szczecin grają wyłącznie czarnoskórzy piłkarze.

Kiedy powróciłem z mistrzostw Europy, w których moja uczennica w szpadzie zdobyła złoty medal, kupiłem gazetę sportową i co tam przeczytałem: trzecioligowy „Herkules” Madryt strajkuje; Murzyn koszykarz zgwałcił kobietę; inny koszykarz zażywa środki dopingujące; zawodniczka X była druga w maratonie nowojorskim, a pula nagród wynosiła Y dolarów; nauczycielka w szkole na Podlasiu wprowadza baseball....

AP: Zgodziliśmy się, że aby zostać dobrym trenerem, trzeba się uczyć, stale, starać się być na bieżąco z literaturą fachową, ale nie byle jaką – tego jest co nie miara, brać udział w konferencjach, rozmawiać z ciekawymi ludźmi, nie tylko ze środowiska sportu...

Z.Cz.:-Pod tym względem poglądy nasze są całkowicie zbieżne. Trener musi się stale uczyć czytając fachowe podręczniki, opracowania metodyczne, dokonują analizy ćwiczeń i zawodów, pamiętając przy tym, że najwięcej uczymy się ucząc innych. Jak przed wiekami pisał Rabbi Yehuda: „Wiele nauczyłem się od moich nauczycieli, jeszcze więcej od moich kolegów, ale najwięcej od moich uczniów”. Ja sam stwierdziłem, że przygotowując i prowadząc rozmaite kursy powiększam moją wiedzę i moje umiejętności.

Antoni Piechniczek – trener, którego bardzo cenię – tak określił dobrego trenera: „Dobrym trenerem i wychowawcą może zostać tylko ten, kto zawodowi swojemu poświęci się bez reszty, kto posiada talent, umiejętność pracy nad sobą przez ciągłe wzbogacanie wiedzy i odrobinę natchnienia od Boga”.

AP: Panie Profesorze, czy słyszał Pan o Akademii Trenerskiej – co Pan sądzi o tym pomyśle?

Z.Cz: -Tak, słyszałem. U nas jest bardzo dużo AWF-ów, o wiele więcej niż w innych krajach, a ponadto w wielu innych naszych uczelniach istnieją wydziały wychowania fizycznego i rekreacji ruchowej. Nie jestem pewien, czy powołanie jeszcze jednej uczelni, która by szkoliła tylko trenerów, jest pożądane. Trochę obawiam się, że wyłączenie studiów trenerskich z programu AWF-ów jeszcze bardziej oddaliłoby programy, wykładowców i słuchaczy od praktyki. Nie wolno nie doceniać umiejętności praktycznych oraz jedności poznania i działania. A jak napisał cytowany już dziś chirurg paryski Ambroise Paré „sama wiedza bez doświadczenia praktycznego niewiele da chirurgowi”.

AP: Idea zdaje sie być nieco inna, chodzi o to, by w formie „studiów po studiach” dokształcić, zaktualizować wiedzę trenerów już pracujących, tych którzy pełnili, pełnią lub mogą pełnić odpowiedzialne stanowiska szkoleniowe. W takim przypadku niezmiernie ważne znaczenie miałby: program, wykładowcy, formy kształcenia itd.

Z.Cz: - Jeżeli tak to jest pomyślane, to bardzo dobrze – zgadzam się z tym całkowicie.

AP: Szczególnie trudne jest prowadzenie zawodnika czy zespołu w czasie walki z przeciwnikiem. Trener musi szybko, prawidłowo i najlepiej bez emocji odczytywać jej przebieg, wiedzieć, jakie kroki należałoby podjąć w danym momencie, a równocześnie nie pozbawiać zawodnika wutonomii decyzji ..

Z.Cz.: - „Prowadzenie” tuz przed i podczas zawodów, to bardzo ważne i trudne zadanie dla trenera. Sporo o tym pisałem. Pierwsza sprawa, to przeprowadzenie rozgrzewki lub dopilnowanie, by zawodnicy się rozgrzali. Swoim zachowaniem, postawą i słowami trener musi wpłynąć na nastrój zawodnika. Trzeba umieć pobudzić apatycznego zawodnika lub uspokoić nadmiernie pobudzonego. Trzeba zachować spokój i okazać opanowanie podczas trudnej sytuacji walki. Jak już nieraz pisałem, nie wolno przesadnie dopingować, zasypywać zawodnika lawiną rad i okrzyków lub tym bardziej uwag krytycznych. Tuż przed walką lub w czasie przerw można - bardzo spokojnie – przekazać zawodnikowi jakieś uwagi lub wskazówki, ale nie za dużo na raz. Czasami wystarczy tylko zawodnika uspokoić.

AP: Jak Pan odnosi sie do praktyki, coraz powszechniejszej w naszym sporcie, zatrudniania treneró z zagranicy – do prowadzenia zawodników i zespołów reprezentacyjnych. Z takim przypadkiem zetknął sie Pan bezpośrednio; mam na myśli Janosa Keveya, który był trenerem polskich szermierzy...

Z.Cz: Zatrudnienie obcego trenera, wybitnego specjalisty w danej dziedziny sportu, nie jest, w zasadzie, niczym zdrożnym, a bywa czasami bardzo pożyteczne. Ale każda krańcowość może prowadzić i często prowadzi do niedorzeczności. I tak jest chyba u nas w pewnych dziedzinach sportu. Lepiej chyba jest poświęcić więcej uwagi na właściwe i dobre wyszkolenie naszych własnych trenerów.

Wspomniał Pan o Janosu Keveyu, który był i do tej pory jest niesłychanie „reklamowany” przez wielu naszych dziennikarzy. Pracował on u nas pod koniec lat czterdziestych do 1958 roku. Zaletą jego ćwiczeń był nacisk na ruchliwość, szybkość, wykonanie i stosowanie rzutu oraz ćwiczeń strumieniem. Cała jego szkoła jednak była oparta w wysokim stopniu na bardzo małym zasobie działań, umiejętności z naciskiem tylko na szybkość wykonania, częste stosowanie rzutu (z pomijaniem znaczenia wypadu), a nauczanie techniki to nie było nauczanie nawyków czuciowo-ruchowych, ale kształtowanie odruchów warunkowych. Styl kierowania władczy, dyktatorski, przy czym Kevey usiłował wtłoczyć wszystkich zawodników w jeden, jednakowy schemat. Początkowo nasi zawodnicy, jeszcze jako młodzi, poddawali się takiej „tresurze”, ale w miarę dorastania i ... obserwacji treningów szablistów węgierskich poczęli się orientować , że jest to jednostronne, niewłaściwe, a nawet trochę poniżające. Dlatego „Janos Kevey musiał odejść”. Dopiero po jego odejściu – czego wielu dziennikarzy nie zauważyło – nasza drużyna szablowa poczęła zdobywać złote medale mistrzostw świata, a potem przyszły wielkie sukcesy i w pozostałych broniach. Była to wielka zasługa inteligentnych i ambitnych zawodników – większość z nich to obecnie wybitne postacie w pracy zawodowej – oraz polskich trenerów, z którymi miałem zaszczyt przez wiele lat współpracować jako przewodniczący Komisji Sportowo-Szkoleniowej PZSz, kierownik wyszkolenia i trener kadry.

Kevey był Niemcem z pochodzenia (jego nazwisko – echte deutsche Name – brzmiało Richter). Przed wojną był oficerem w armii węgierskiej, adiutantem Horthy'ego, a jego poglądy były na wskroś faszystowskie i antysemickie. Po wkroczeniu wojsk niemieckich na Węgry stanął po stronie Niemców. Natomiast po wkroczeniu wojsk sowieckich opowiedział się po stronie socjalizmu. Kiedy po latach – gdy Kevey był już w Polsce –== na podstawie odnalezionych dokumentów władze węgierskie wystąpiły o jego ekstradycję, premier Cyrankiewicz na prośbę Włodzimierza Reczka uratował go od uwięzienia i wyroku. Na pogrzebie Keveya w Budapeszcie w 1991 roku była delegacja Polskiego Związku Szermierczego i szermierzy włoskich, a nie było ani jednej osoby z węgierskich władz sportowych.

Wielu naszych trenerów – przeważnie moi byli słuchacze i uczniowie – pracuje obecnie i osiąga świetne wyniki za granicą (Egon Franke, Edward Korfanty, Artur Wojtyczka i inni). Jest to miłe i jestem z nich bardzo dumny. Uważam jednak, że byłoby znacznie lepiej, gdyby u nas w kraju stworzono im odpowiednie warunki pracy i żeby szkoleni przez nich zawodnicy zdobywali medale dla Polski.

Ponieważ uważam, że niczego poważnego nie można osiągnąć bez poczucia humory oraz, że ważnym przejawem inteligencji – oprócz postrzegania, skupienia uwagi i myślenia oraz okularów - jest właśnie poczucie humorów, pozwolę sobie zakończyć naszą rozmowę nieco żartobliwie, tak jak kończył swoje dyskusje ze mną znakomity szablista i trener radziecki Lew Kuzniecow: „Ech, kakie my umnyje liudi!

Rozmawiał: Andrzej Pac-Pomarnacki
Wywiad pochodzi z czasopisma "Sport Wyczynowy"

Oceń artykuł:
  • 2.59 z 5 gwiazdek
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Średnia ocena: 2.59
Artykuły mogą być komentowane tylko i wyłącznie przez zalogowanych użytkowników.
Jeżeli nie posiadasz konta w naszej Akademii - założ je już dziś.