WAŻNA INFORMACJA - strona korzysta z plików Cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania prezentowanej zawartości do potrzeb odwiedzających. Korzystanie z naszego serwisu internetowego bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci Twojego komputera.

Akademia Polskiej siatkówki

  
Dane do logowania
Wcześniej głosowałeś na ten artykuł. Nie ma sensu robić tego po raz drugi. Twój głos nie może zostać zapisany.
Jak znaleźć siatkarski diament i jak oszlifować go tak, by stał się cennym brylantem? Co takiego mają Brazylijczycy, Rosjanie, Włosi, że ich zespoły młodzieżowe zawsze plasują się w czołówkach? W czym jesteśmy od nich gorsi? – te pytania zadają sobie dziś w Polsce wszyscy, którym dobro siatkówki leży na sercu.

Wyobraźmy sobie, że ktoś tworzy mapę i zaznacza na niej położenie wszystkich kopalni diamentów. Ilu z nas chciałoby być w posiadaniu takiego skarbu? Na pewno wielu. Polska siatkówka niestety nie doczekała się jeszcze podobnej mapy, a sposób prowadzenia siatkarskich diamentów budzi dziś skrajne emocje – od totalnej euforii po całkowite rozczarowanie. Postanowiliśmy więc przyjrzeć się szkoleniu młodzieży w innych krajach. Porównując systemy do siebie zwróciliśmy uwagę na sześć ważnych kwestii.

POTENCJAŁ I ZAINTERESOWANIE
Potencjał siatkarski to coś, na co trudno wpłynąć, a jeszcze trudniej zmienić. Zależy on bowiem w dużej mierze od wielkości kraju, a raczej liczby ludności zamieszkałej na danym terenie. Trzy najwyżej notowane w męskim rankingu FIVB kraje – Brazylia, USA i Rosja – znajdują się w ósemce najliczniejszych pod względem mieszkańców państw świata. Pierwszy wniosek nasuwa się sam: im więcej ludzi, tym większe prawdopodobieństwo odkrycia talentu.

Populacja to jednak nie wszystko. Trzeba jeszcze przekonać młodych ludzi do uprawiania sportu, a w dobie telewizji i komputerów to nie lada wyzwanie. W wielkich krajach jak wspomniane Brazylia czy Rosja ogromną motywacją staje się... bieda. Sport jest szansą dla milionów chłopców i dziewcząt na wyrwanie z biednych dzielnic i zmianę własnego losu oraz swoich bliskich.

Co jednak zrobić by kierowali się oni właśnie ku siatkówce, a nie marzyli o zawodzie piłkarza? Olbrzymią rolę w rozwoju dyscypliny odgrywa jej popularność w danym kraju. Im większe jest zainteresowanie ze strony widzów i sponsorów, tym więcej środków  przeznacza się na młodzież i tym dogłębniej penetruje zakątki kraju w poszukiwaniu nowych talentów. – Podstawą jest nie tylko popularność, ale i dobra siatkówka. Każdy kraj, który posiada drużynę prezentującą się na wysokim poziomie, może mieć dobrą bazę młodzieżową – twierdzi Ljubomir Travica – kiedyś selekcjoner Serbii a obecnie szkoleniowiec Asseco Resovii.

MINIVOLLEY
U podstaw każdego systemu szkolenia leży zawsze minisiatkówka. To właśnie w szkołach, dzieci najczęściej po raz pierwszy stykają się z czynnym sportem i to tu rodzi się radość z uprawiania danej dyscypliny. Każda szkoła powinna więc mieć własną salę gimnastyczną i organizować w niej najmłodszym zajęcia z siatkówki. – Wystarczy, by odbywały się one raz czy dwa razy w tygodniu. Gdyby w każdej większej szkole istniały dwie 10-15-osobowe grupy, to już mielibyśmy w każdym mieście około setki trenujących dzieci. Mając taką bazę można stworzyć wiele centrów siatkówki, w zależności od możliwości danego regionu. Jestem pewien, że każdy rodzic cieszyłby się, że jego dziecko uczestniczy w tego typu zajęciach – mówi były selekcjoner Serbii.

Travica jest też zwolennikiem drobnych opłat uiszczanych przez rodziców. 50 złotych miesięcznie nie uszczupliłoby nadto rodzinnego budżetu. We Włoszech za podobne zajęcia płaci się około 25-30 euro. Pieniądze przeznaczane są na sprzęt, światło, wynajem sali i instruktorów. – W zależności od ilości skupionych osób można mieć rzeczywiście dużą bazę, z której w przyszłości będą się wyłaniać wielkie talenty – mówi Travica. Selekcjoner ma na myśli nie tylko zawodników, ale też trenerów, sędziów czy inne osoby pracujące przy siatkówce.

Pytanie tylko jak wcześnie dzieci powinny rozpocząć treningi. Tu zdania są podzielone. Dawniej wyznacznikiem był wiek 12-13 lat, dziś do siatkówki zachęca się nawet dzieci w wieku 8. lat. Wpływ na taką sytuację ma szybszy i wielotorowy sposób życia, a także brak odpowiedniej kondycji fizycznej u najmłodszych. – Kiedyś ogólne przygotowanie sportowe w szkołach było o wiele lepsze. Teraz na Słowacji mamy tylko dwie godziny WF-u tygodniowo. Dlatego dzisiejsi 13-latkowie nie mają już takich warunków, ani cech motorycznych jak dawniej i trzeba je nadrobić – mówi Igor Prielożny – słowacki trener, od wielu lat mający doświadczenia zarówno w męskiej, jak i żeńskiej… polskiej siatkówce.

STRUKTURA KLUBOWA
W wielu krajach siatkówka dziecięca to prawdziwy biznes. Biznes, z korzyścią nie tylko dla najmłodszych, rodziców i organizatorów, ale także dla klubów. Dzieci wcale nie muszą przecież trenować w zwykłych czy też sportowych szkołach. Te, w których upatruje się talent trafiają od razu do klubów. – W Serbii mamy mnóstwo klubów niższej rangi, które prowadzą szkoły dla małych dzieci – wyjaśnia Alexandar Mitrović z Resovii
Podobnie jest we Włoszech, z tymże tu w szkolenie angażują się największe kluby Serie A. Dla przykładu w samej 200-tysięcznej Padwie funkcjonuje aż 107 klubów siatkarskich. Wszystkie mają przynajmniej jedną sekcję minisiatkówki, co oznacza, że co roku szkoli się tu około dwóch tysięcy dzieci. Wiele małych włoskich miast pracuje w ten sam sposób.

Sisley Treviso też ma bardzo silną sekcję juniorską i z niej właściwie się utrzymuje. Działacze skupiają najlepszych juniorów, potem wypożyczają ich do innych klubów i jak trzeba to ściągają z powrotem do pierwszego zespołu. Tak przez lata budowali swoją potęgę – mówi Alojzy Świderek, który przez wiele lat pracował we Włoszech. – Oczywiście kluby cały czas troszczą się o zawodników, nawet gdy umieszczają ich w niższych drużynach. W tej chwili mamy około dziesięciu klubów, które bardzo dobrze pracują z młodzieżą. To tu tak naprawdę grają i rozwijają się talenty – dodaje były trener włoskiej reprezentacji juniorów, Roberto Santilli a obecnie Jastrzębskiego Węgla.

Na szkoleniu młodzieży kluby nie tylko robią interes sprzedając później swoich wychowanków, ale też w przypadku odkrycia wielkiego talentu nie muszą płacić za niego ogromnych pieniędzy. Dlatego tak silnie oponowano we Włoszech (a także w Czechach) przed stworzeniem jednego centrum szkolenia siatkarzy.
W Brazylii postanowiono inaczej rozwiązać problem. – Mamy kluby, które skupiają młodzież poniżej dwudziestego roku życia, osiemnastego, szesnastego i czternastego – mówi siatkarz Jastrzębskiego Węgla, Rafael de Souza Lins. W słabiej rozwiniętych siatkarsko krajach klubów szkolących młodzież jest znacznie mniej. – Piętnaście lat temu na Słowacji pięć zespołów męskich miało swoją młodzież, dziś jest tylko jeden, w Bratysławie. To problem, bo gdy nie ma konkurencji, trudno znaleźć tych najlepszych – opisuje Prielożny.

CENTRALNIE, CZY KONKURENCYJNIE?
Interes klubu nie zawsze musi się jednak pokrywać z interesem reprezentacji. Pytanie więc czy powinno się gromadzić młodych, potencjalnych kadrowiczów w jednym ośrodku przygotowawczym czy wręcz przeciwnie, pozwolić im trenować w klubach. Włosi od lat dyskutują nad tym problemem. Dziś wykorzystują oba rozwiązania: chłopcy grają w klubach, zaś dziewczęta przygotowują się w centrum szkolenia stworzonym przez federację. Funkcjonuje ono trochę jak polski SMS. W wieku szesnastu lat trafiają tam wszystkie najlepsze siatkarki, pozostają do 19-20 roku życia, a potem przenoszą się do klubów. – To dobre rozwiązanie, bo pozwala poprawić swoje umiejętności, ale powinno być stosowane tylko do momentu nauki w szkole. Potem należy skorzystać z możliwości grania z najlepszymi. Kiedy grasz, rozwijasz się – wyjaśnia Santilli.

W Niemczech funkcjonują co najmniej trzy centra dla siatkarek i dwa dla siatkarzy: na zachodzie i wschodzie kraju. Na Słowacji zbudowano po jednym centrum dla dziewczyn i chłopców. – W małych krajach takich jak Austria i Słowacja ten pomysł się sprawdza, bo talentów nie jest zbyt wiele. A jak już się znajdą to trzeba im zapewnić jak najlepszą opiekę – mówi Prielożny.

W Czechach w ogóle zrezygnowano z podobnych ośrodków. Co zaproponowano w zamian? W tym roku zespół złożony z juniorek grał w najwyższej lidze, ale tylko pierwsze pół sezonu. W Argentynie młodzieżowa reprezentacja także gra w lidze, jednak nie tej najwyższej, a drugiej co do ważności. W zimie (w Europie jest wówczas lato) najlepsi powoływani są do reprezentacji, a reszta siatkarzy występuje w rozgrywkach stanowych. – Gra przeciwko dorosłym zawodnikom i trening z silnym bodźcem tworzą warunki do szybszego niż zwykle rozwoju – wyjaśnia Jon Uriarte, który niedawno usprawniał argentyński system szkolenia.

TURNIEJE, TURNIEJE… TURNIEJE
Nie ma lepszej i skuteczniejszej metody szybkiego odkrywania młodych talentów niż turnieje. I mam tu na myśli nie tyle te rozgrywane przez kluby ekstraklasy, a bardziej zawody między szkołami czy też niższej rangi klubami. – Brazylia jest naprawdę wielkim krajem i znalezienie tych najlepszych wcale nie jest taką prostą sprawą. Mamy na szczęście swoje mistrzostwa. Każdy stan ma swój zespół, np. Sao Paulo, Rio. Wszyscy zjeżdżają się w jedno miejsce i grają tam przez około dziesięć dni. Zmagania obserwują trenerzy, którzy dokonują selekcji siatkarzy. Wstępnie typują około czterdziestu nazwisk – wyjaśnia popularny „Rafa”.

Podobna rywalizacja ma miejsce w Serbii. – W ciągu roku jest pięć czy sześć takich turniejów, niektóre trwają nawet kilka miesięcy. Po ich zakończeniu odpowiedni ludzie zgłaszają się do zawodników – potwierdza Mitrović.

We Włoszech selekcja odbywa się w każdym regionie. Trener reprezentacji młodzieżowej sporo podróżuje. Objeżdża każdy zakątek kraju i wyszukuje najlepszych, których zaprasza na letnie zgrupowanie. – To najlepsza droga. Ale często zawodnicy trafiają do kadry bezpośrednio z klubów. One szybciej namierzają talenty – mówi Santilli.

TRENER, TRENER... TRENERZY
Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Aby z kilkunastoletniego dziecka wyrósł przyszły kadrowicz, na każdym etapie jego życia musi pracować z nim odpowiedni szkoleniowiec. Badania przeprowadzone w Argentynie potwierdziły, że najważniejszą osobą w życiu zawodnika jest jego pierwszy trener. To on, przez odpowiednie podejście, może zaszczepić w dziecku miłość do siatkówki, może go też do niej skutecznie zniechęcić. Dlatego trenerzy reprezentacji młodzieżowych muszą być specjalistami, a ich wiedza powinna być stale aktualizowana. – Trudno znaleźć odpowiednich fachowców, ale jak już się znajdzie właściwą osobę, powinna ona pozostać na stanowisku na lata. Gromadzenie doświadczenia szczególnie w kwestii wyszukiwania talentów i ich rozwoju, jest niezwykle cenne. Potencjalna zmiana takiego trenera zwykle oznacza utratę całego bagażu wiedzy i sprawia, że wszystko trzeba zaczynać od początku – wyjaśnia Uriarte.

Istotny jest jednak nie tylko wybór odpowiednich trenerów, należy też zapewnić im godziwe wynagrodzenie. – Oni wkładają serce w swoją pracę, ale muszą z czegoś żyć, nie mogą całe życie być pasjonatami – mówiła w jednym z wywiadów Małgorzata Niemczyk. Pojawiają się też głosy, by z selekcjonerów zdjąć odpowiedzialność za wyniki do czasu, gdy wychowane przez nich pokolenie osiągnie wiek seniora.

Pomysłów odnośnie szkolenia młodzieży jest bardzo wiele. Każda federacja próbuje rozwiązać problem na swój sposób, bo idealnego wzorca, sprawdzającego się w każdych warunkach nikt jeszcze nie wymyślił i pewnie długo nie wymyśli. – Jest wiele systemów, ale w każdym kraju będą zawsze jakieś „za” i „przeciw” – mówi Travica. To jednak nie powód by się zrażać i nie podejmować próby stworzenia optymalnego systemu rozwoju własnej siatkówki. Przed taką szansą stoi właśnie Polska.

K. Kajzerek
Oceń artykuł:
  • 2.44 z 5 gwiazdek
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Średnia ocena: 2.44
Artykuły mogą być komentowane tylko i wyłącznie przez zalogowanych użytkowników.
Jeżeli nie posiadasz konta w naszej Akademii - założ je już dziś.

  • Tak, właśnie problem tkwi w regionalizacji systemów szkoleniowych. W Czechach powoli zanika zainteresowanie sportem, zwłaszcza sterowanym centralnie - na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Ale podglądając najlepszych, odnoszę wrażenie, że obojętnie jak układają się regionalne warunki, wspólnym mianownikiem dla Brazylii, Włoch czy USA jest, obok masowości na etapie wczesnego nastolatka, szczególna troska o wszechstronność szkolonego adepta siatkówki. Doskonalenie wszystkich, potrzebnych do dalszego rozwoju sportowca cech motorycznych daje przede wszystkim lekka atletyka. Jej udział w rozwoju każdego sportowca Amerykanie doprowadzili do szczytów - bez względu na dyscyplinę sportową. Rola gibkości i koordynacji oraz równoważnego rozwoju układu nerwowo - mięśniowego jest u nich postawiona przed, lub na czele rozwoju zwinności, wytrzymałości, szybkości, siły i mocy. W rozważaniach nad koncepcją polskiej szkoły siatkówki - także młodzieżowej - nie może zabraknąć tej świadomości. Zanim zaczniemy "dzielić" dzieci na atakujących i przyjmujących, zanim, dając ciężkim treningiem wytrzymałościowo - siłowym "wytrzask", uzyskamy "świetny wynik" w meczach ligi dziecięcej, powinniśmy dać podstawy ogólnej sprawności - a będzie taki "kwiatek" rozwijał się na każdej specjalistycznej pozycji. Listek.
    Napisany 08-03-2010,11:19 przez Marian Listkowski
  • Bardzo dobry artykuł, jest on ważny podwójnie właśnie teraz gdy cieszymy sie ze złota ME mężczyzn, bo to jest najlepszy czas żeby się zastanowić co zrobić i - najważniejsze te działąnia podjąć - aby takich chwil triumfu było więcej. Powinni go przeczytać wszyscy dziennikarze, którzy teraz od wielkiego dzwonu nagle zaczęli się interesować siatkówką.
    Napisany 16-09-2009,13:20 przez Tomasz Seweryniak